Rysunek

sobota, 30 września 2023

Milewski - o starych cmentarzach

 


W tych dniach nadchodzących szczególnie często odwiedzamy i porządkujemy groby, cmentarze...


W swym krótkim tekście z okresu Polski Ludowej Józef Milewski przypomina nam o - czasami zapomnianych, czasami nieznanych - mogiłach. 


Warto je odwiedzić, sprawdzić ich stan, może uporządkować, zapalić znicz pamięci...














Źródło: biblioteki cyfrowe







niedziela, 17 września 2023

Starogardzka "Nasza gazeta" w 1910 r.



 I jeszcze o zaborach - perturbacje ówczesnej prasy polskiej..



"Kłopoty z prawem zapomnianych  gazet pomorskich (1910–1915)"


Grażyna Gzella
Instytut Informacji Naukowej i Bibliologii
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu



W drugim dziesięcioleciu XX w. oferta prasowa skierowana do Polaków Prus Zachodnich znacznie się powiększyła. Kształtowany od 1848 r. system prasy został poszerzony o periodyki prowincjonalne, tworzone w mniejszych miastach, nieposiadających dotychczas własnych, polskojęzycznych wydawnictw prasowych.


Silnym ośrodkiem prasowym w początkach XX w. stał się Starogard Gdański, w którym 17 września 1910 r. ukazał się numer okazowy „Naszej Gazety”. 

Nakładcą i drukarzem periodyku był Leon Kowalski, a pierwszym redaktorem odpowiedzialnym Alojzy Bieliński, z czasem odpowiedzialność za redakcję przejęli Feliks Kisielewski i ponownie Kowalski. Pierwszy numer wydano z datą 1 października. 

Pismo ukazywało się trzy razy w tygodniu i miało mutacje: „Gazetę Brodnicką”, „Gazetę Kościerską” i „Gazetę Lubawską”.

Kolejnym miastem, w którym utworzono polską gazetę w początkach XX w., były Chojnice. Dnia 15 marca 1912 r. wydano numer okazowy „Gazety Chojnickiej”, zapowiadając, że numer pierwszy ukaże się 1 kwietnia. Pismo nie zachowało się, stąd stosunkowo wiele wątpliwości dotyczących jego twórców. Współczesna prasa podała, że w chwili powstania gazeta związana była z pelplińskim „Pielgrzymem”, a wydawcą był bliżej nieznany Stanisław Owsiany. 



1 Scharakteryzowano tylko te gazety, które w okresie od 1910 do 1915 r. zetknęły się
z niemieckim wymiarem sprawiedliwości.



W lipcu 1912 r. „Gazeta Chojnicka” uzyskała samodzielność, przestała być uzależniona od pelplińskiego pisma, a jej redaktorem odpowiedzialnym został Edmund Rakowski, który już pod koniec tego roku przeniósł się do Świecia i tam redagował „Gazetę Świecką”. Na stanowisku redaktora odpowiedzialnego „Gazety Chojnickiej” zastąpił go Antoni Konieczny.


Wspomniana „Gazeta Świecka” pojawiła się 24 grudnia 1912 r. (numer okazowy). Ukazywała się trzy razy w tygodniu, pod redakcją znanego dziennikarza Mieczysława Noskowicza, który w Świeciu pracował zaledwie kilka miesięcy, bo już w marcu 1913 r. redakcja poszukiwała nowego redaktora.

Został nim drukarz Teofil Zieliński związany z „Gazetą Grudziądzką”. Wkrótce też do redakcji świeckiego pisma trafił z redakcji „Gazety Chojnickiej” E. Rakowski. Świecki periodyk posiadał dwie mutacje: „Gazetę Chełmińską” i „Gazetę Chełmżyńską”.


Redakcje wszystkich wymienionych tytułów dostarczały swym czytelnikom bieżące informacje z kraju, prowincji, najbliższego regionu i miasta, a gazety swą strukturą przypominały inne wydawnictwa ciągłe
wydawane w tym czasie w zaborze pruskim, informowały, uczyły i kształtowały świadomość.

Oprócz „Głosu Lubawskiego”, który przetrwał lata wojny, oraz „Głosu Ludu”, który przestał się ukazywać w lipcu 1912 r., pozostałe wymienione pisma znikły z rynku prasowego w początkowych miesiącach pierwszej wojny światowej.

Przepisy prawne obowiązujące tak polskich, jak i niemieckich redaktorów odpowiedzialnych w początkach XX w. uchwalone zostały wraz z powstaniem Drugiej Rzeszy Niemieckiej. 

Nowy Kodeks karny ukazał się 15 maja 1871 r. i był przeróbką kodeksu z 1851 r. Znalazły się w nim
paragrafy mające zastosowanie w procesach prasowych. Dnia 7 maja 1874 r. wydano „Ustawę prasową” (weszła w życie 1 lipca tego roku), której § 1 głosił: „Wolność prasy podlega tylko tym ograniczeniom, które przepisane są, względnie dozwolone niniejszą ustawą”. 

W kraju obowiązywała kontrola represyjna, niepozwalająca na kontrolowanie treści przed ich wydrukowaniem, ponieważ: „odpowiedzialność za czyny, których karygodność jest uzasadniona na podstawie treści druku, normują istniejące ogólne prawa karne. W piśmie periodycznym redaktor odpowiedzialny będzie karany jako sprawca, o ile wyjątkowe okoliczności nie wykluczają jego przestępstwa”. Każdy numer gazety musiał zawierać nazwisko redaktora odpowiedzialnego, który odpowiadał za wszystkie treści umieszczone w danym numerze, stąd nazywano go „redaktorem od siedzenia” czy „redaktorem od kozy”.


Spośród redaktorów odpowiedzialnych wszystkich wymienionych periodyków z niemieckim wymiarem sprawiedliwości najwcześniej zetknął się redaktor „Naszej Gazety” Alojzy Bieliński. 

W styczniu 1911 r. na łamach periodyku Kowalskiego przedrukowano z „Pielgrzyma” korespondencję
z Sulęczyna, której autor skrytykował działania administratora tamtejszej parafii księdza Jana Pawła Aeltermanna. Księdzu zarzucono brak znajomości języka polskiego, usuwanie z kościoła niektórych parafian i ograniczanie do niego dostępu. Wreszcie zauważono, że skutkiem takiego postępowania księdza stało się przechodzenie na religię ewangelicką.

Nie znamy przebiegu procesu w Starogardzie, podczas którego osądzono Bielińskiego, ale gdy miesiąc później za ten sam artykuł sądzono redaktora odpowiedzialnego „Pielgrzyma” świadkowie wydarzeń
w Sulęczynie potwierdzili większość wypadków opisanych w publikacji.

Mimo to osoby podpisujące numery polskich gazet zawierających inkryminowaną korespondencję zostały skazane, a wyroki były stosunkowo wysokie. W przypadku „Naszej Gazety”, której redaktor zrzekł się obrony, sąd okazał się być surowszy od prokuratora. 

Podczas gdy oskarżyciel za obrazę księdza Aeltermanna wniósł o karę finansową dla Bielińskiego
wynoszącą 150 marek, sąd nakazał redaktorowi zapłacić aż 600 marek lub w razie gdyby nie mógł wnieść takiej kwoty 100 dni więzienia.

Skarżący duchowny w trakcie procesu pod żadnymi warunkami nie chciał zgodzić się na ugodę. Jego zdaniem autorem korespondencji był poprzedni proboszcz parafii ks. Weilandt, jak zauważył „Polak, mimo niemieckiego nazwiska”.
Relacja z procesu zamieszczona w „Naszej Gazecie” wywołała kolejne niezadowolenie duchownego i wkrótce czytelnicy dowiedzieli się, że ksiądz wytoczył redakcji następny proces o obrazę.

Nie zachowały się żadne informacje o przebiegu i rezultacie tego procesu, ale rzecz nie była odosobniona. Drugi i kolejne procesy, w których sądzono polskich redaktorów odpowiedzialnych za obrazę Aeltermanna, wytoczono również redakcjom „Pielgrzyma”, „Gazety Grudziądzkiej” i „Gazety Gdańskiej”. 

Redakcja tej ostatniej poinformowała w maju 1912 r.:

trzy tysiące przeszło marek kary, naznaczono kilku innym pismom naszej dzielnicy – a teraz naszemu redaktorowi p. Grimsmannowi trzy miesiące i tydzień więzienia”, i dalej zaznaczyła Procesy te dla historyka, który kiedyś o naszych stosunkach kościelnych w Prusach Zachodnich podejmie się pisać, będą miały ogromne znaczenie”.

Przez pewien czas redaktorem odpowiedzialnym „Naszej Gazety” był F. Kisielewski, którego również nie ominął proces prasowy. We wrześniu 1912 r., byłego już redaktora sąd starogardzki, za wydrukowanie odezwy zatytułowanej Pomoc dajcie nam rodacy, skazał na 50 marek grzywny.

Prokurator w akcie oskarżenia domagał się kary w wysokości 75 marek. Tę samą odezwę opublikowano w „Gazecie Chojnickiej”, której redaktorem w lipcu 1912 r., gdy prokurator rozpoczął postępowanie sądowe, był E. Rakowski. Rzecz dotyczyła zbierania składek na rodziny Polaków zasądzonych w procesie świeckim. Nie znamy przebiegu obu procesów, ale wiadomo, że odezwa opublikowana w „Naszej Gazecie” i „Gazecie Chojnickiej” była wynikiem innego, świeżo zakończonego procesu, wytoczonego szesnastu mieszkańcom Świecia, którzy jakoby dopuścili się podburzania do gwałtów po przegranych wyborach do parlamentu w dniu 26 stycznia 1912 r. 

Rzeczywiście w tym czasie doszło w mieście do rozruchów, będących efektem, jak napisano w „Gazecie Toruńskiej”, „nadużyć jakich dopuszczali się Niemcy w wyborach”. 

Po procesie świeckim redakcje „Naszej Gazety” i „Gazety Chojnickiej”, podobnie jak wspomniana „Toruńska”, zauważyły, że rodziny oskarżonych pozostających od czterech miesięcy w więzieniu są bez środków do życia, stąd komitet, celem którego będzie zbieranie składek na pomoc. Proces „Naszej Gazety” toczył się we wrześniu, a „Gazety Chojnickiej” w listopadzie 1912 r. Prokurator zarzucił redaktorom wzywanie do składek, które miałyby pokryć koszty procesu świeckiego, a nie wspomóc rodziny skazańców i chociaż w trakcie posiedzenia redaktor „Gazety Chojnickiej” E. Rakowski przekonywał, że odezwa była podpisana przez prawników, a on nie wiedział, że dopuszcza się czynu karygodnego, prokurator wniósł również dla niego o karę finansową wynoszącą 150 marek, a sąd zmniejszył wyrok do 80 marek.

W ten sposób jedna opublikowana odezwa uszczupliła finanse dwóch redakcji łącznie o 130 marek.

Po Kisielewskim, w końcu 1912 r., „Naszą Gazetę” podpisywał wydawca i drukarz pisma L. Kowalski, który w lutym 1913 r. zamieścił w swym piśmie oświadczenie:
Zawartą w nr 132 redagowanej przeze mnie «Naszej Gazety» obrazę tutejszej policji w sprawie Towarzystwa Młodzieży Katolickiej z ubolewaniem cofam i płacę do tutejszej kasy ubogich 300 marek grzywny”. 

Musiało to być efektem nieznanego bliżej procesu, o czym świadczy grzywna, a nie np. dobrowolna wpłata będąca wynikiem ugody.

Kłopoty prawne redakcji „Gazety Chojnickiej” zaczęły się już w kilka miesięcy po powstaniu periodyku, jeszcze przed procesem o wspomnianą już odezwę. Jak poinformowała redakcja w sierpniu 1912 r., a za nią tekst ten powtórzyły liczne gazety pomorskie, wielkopolskie i śląskie (stąd znamy jego treść):

"Policja tutejsza od samego początku istnienia naszej drukarni jest naszym częstym gościem. Wczoraj odwiedził nas znowu policjant i z polecenia komisarza policji chojnickiej oświadczył, żeby naszą firmę sądownie zatwierdzoną i umieszczoną na naszym domu, przeinaczyć. Na zapytanie w jaki sposób to uczynić, delegat pana komisarza chojnickiego objaśnił, że nagłówek „Gazeta Chojnicka” ma brzmieć „Koenitzer Zeitung”.


Gazeta niemiecka o tym tytule istniała już w mieście i zapewne nie doszło do umieszczenia niemieckojęzycznej tablicy na budynku redakcji, ale żądania urzędników niemieckich nie zakończyły się, bowiem kilka dni później policjant, na życzenie landrata powiatu chojnickiego, polecił aby na budynku wypisać nazwiska wszystkich członków Spółki Wydawniczej „Gazety Chojnickiej”. 

Fakt ten redakcja skomentowała:
Trudno odgadnąć przyczynę tego niezwykle ciekawego życzenia. A jeszcze trudniej odnaleźć odpowiednie przepisy prawne. [..] Widocznie musiało zajść znowu przeoczenie jakiegoś przepisu lub też nieporozumienie, o co w ciągłej walce z «niebezpieczeństwem polskim» wcale nie trudno”.

Nie wiemy o jakie przeoczenie chodziło, być może urzędnicy administracji niemieckiej zrezygnowali z dalszego nękania redakcji, w żadnej gazecie zaboru pruskiego nie wrócono bowiem do tej kwestii.




[...]







1 Scharakteryzowano tylko te gazety, które w okresie od 1910 do 1915 r. zetknęły się
z niemieckim wymiarem sprawiedliwości.

2 Szerzej zob. A. Siemiginowska, Kowalski Leon, [w:] Polski słownik biograficzny,
t. 14, Wrocław 1968−1969, s. 54−55. Tam błędna informacja, że Kowalski związany
był z „Gazetą Grudziądzką”, podczas gdy w redakcji tego pisma pracował inny Leon
Kowalski.

3 Alojzy Bieliński (1889−1916) pochodził z Pączewa. Uczył się w Collegium Marianum
w Pelplinie, a potem w Toruniu. Z wykształcenia był drukarzem. Po pracy w „Naszej
Gazecie” wyjechał do Nadrenii, gdzie w Oberhausen, tuż przed wybuchem pierwszej
wojny światowej, założył drukarnię. Powołany na front zamknął swe przedsiębiorstwo.
Zmarł w lazarecie polowym w wyniku ran odniesionych na froncie we Francji. Zob. np.:
M. Pestka Garnyszowa, Pączewo z dziejów i obyczaju wsi kociewskiej, Tczew 1989, s. 103,
110; [Nekrolog], „Pielgrzym” 1916, nr 68, s. [4].

4 Informacja o redagowaniu „Naszej Gazety” przez Feliksa Kisielewskiego zob. Wiadomości
z naszych i dalszych stron, „Gazeta Grudziądzka” 1912, nr 110, s. [2]. F. Kisielewski
(1867−1931) pochodził z Torunia. Z wykształcenia był zecerem. Zawodu uczył się u Józefa
Buszczyńskiego. Po krótkiej zapewne pracy w Starogardzie powrócił do rodzinnego
miasta, gdzie dalej pracował w wyuczonym zawodzi. Zob. Wiadomości potoczne, „Słowo
Pomorskie”1931, nr 161, s. 8.

5 O fakcie tym poinformowały polskie gazety. Zob. „Gazeta Toruńska” 1910, nr 177,
s. [2]; „Gazeta Olsztyńska” 1910, nr 92, s. [2]; „Gazeta Bydgoska” 1910, nr 191, s. [2],
nr 215, s. [3].

6 Bibliografia historii Polski XIX i XX wieku, t. 3: 1865−1918, wol. 2, Warszawa 2010,
s. 339; J. Banach, Powstanie i rozwój polskiej prasy w Starogardzie Gdańskim w końcowym
okresie rozbiorów, [w:] Pomorze. Okno na świat. Studia z dziejów XIX i XX wieku, Gdańsk
2002, s. 39−40.

7 Bibliografia historii..., s. 277.

8 Zob. Nasze sprawy, „Orędownik” 1912, nr 65, s. [2]; Polska, „Gazeta Lipska” 1912,
nr 35, s. [2]; Wiadomości potoczne, „Pielgrzym” 1912, nr 35, s. [2].






Całość tutaj: 

https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/1592/TSB.2013.027%2cGzella.pdf?sequence=1